Forum www.starozytnyhogwart.fora.pl
Szkoła magii i czarodziejstwa w Hogwarcie
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Leśna polana
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.starozytnyhogwart.fora.pl Strona Główna -> Kanada / Tajga Północnej Kanady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bellatriks Lestrange
Czarownica/była śmierciożerczyni


Dołączył: 26 Lip 2008
Posty: 8767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Anglia, Francja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:33, 07 Sie 2015    Temat postu: Leśna polana

Ślub Kate i Marcusa był jednym z najbardziej malowniczych wydarzeń bieżącego roku, które doprowadziło do wielu romantycznych uniesień minionej nocy. Rankiem cała rodzina zjadła śniadanie we wspólnym salonie, pożegnała się z malowniczą Japonią i ruszyła do drogi. Ponieważ Kanada wciąż pozostała dzikim, majestatycznym miejscem, nie mogli poruszać się kominkami. Ku uciesze lub strachu rodziny, Lucjusz zafundował wszystkim podróż samolotem, pod czas, której praktycznie nikt nie siedział na własnym miejscu. Na szczęście załoga samolotu mimo, że mugolska, wtajemniczona była w świat magii, to też nie trzeba było zachowywać środków ostrożności. Każdy różnie przeżył tą podróż. Lucjusz i Narcyza ucięli sobie drzemkę dla „urody”, Draco uspokajał Lilianę, która początkowo chciała wysiąść z samolotu. Bliźniaki były zafascynowane chmurami i razem z Louise, oraz bliźniaczkami Kadmusa i Charlotty biegały po samolocie od okienka do okienka. Najmłodsze dzieci nie odczuły, żadnej różnicy i spały, lub gaworzyły w ramionach rodziców. Najgorzej podróż zniosła Scarlett i Bellatriks. Podczas gdy młodsza z kobiet praktycznie całą podróż spędziła przy toalecie, zwracając każdy posiłek, Bellatriks przekonywała wszystkich, że nic jej nie jest. Nie rozstawała się jednak z butelką alkoholu i wmawiała sobie, że to tylko sen. Mniej więcej co 15 minut chodziła do Lucjusza i pytała czy już lądują.
Kiedy ich samolot dotarł na jedno z kanadyjskich lotnisk, cała rodzina udała się w miejsce odosobnienia by za pomocą dużego świstoklika (o postaci powalonego konaru drzewa) dostać się w docelowe miejsce wakacji, w którym mieli spędzić najbliższy miesiąc.
Kiedy upewniono się, że każdy, nawet najmłodszy członek rodziny dotyka wskazanego przedmiotu, aktywowano świstoklik.

Coś było nie tak. Coś było wyraźnie nie tak..Bellatriks rozejrzała się uważnie. Przed jej oczami rozciągała się tajga, z ich ust wydostawała się para, a wokół panował wszechobecny, przeszywający chłód
- Bella…- Lucjusz podszedł do szwagierki – to chyba nie jest to miejsce…
- owszem nie jest….- skinęła głową kobieta i odwróciła się do reszty rodziny. To był opłakany obrazek. Wszyscy stali, lub siedzieli na swoich walizkach trzęsąc się z zimna
- mamo…chciałam ogrzać Claudie…ale…- zaczęła Vivianne podchodząc do matki – ale nie da się..
- magia nie działa…- wtrącił Velcan machając różdżką
Lestrange pomasowała sobie skronie po czym skierowała rękę na jeden z kamieni, ten ani ruszył.
- Rebastian…- warknęła pod nosem po czym ruszyła w stronę sporego, skalnego wzniesienia. Wściekła do granic możliwości wspięła się na samą górę i rozejrzała. Gdzie nie spojrzała rozlegały się połacie gęstego lasu, góry i jeziora
- ale co to ma znaczyć ? – spytała Anastazja przytulając się do Alistera.

Lucjusz przeniósł wzrok na Kadmusa, Laxsusa, Vlada, Jamesa i Alexa
- to już nie jest moja niespodzianka…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
James Howlett
Wendigo


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 1251
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:12, 07 Sie 2015    Temat postu:

Victor wiedzial, że Anna nie potrzebuje okrycia, ale dał jej swój płaszcz. To samo zrobił Howard z Blair. Obydwoje weszli na wzniesienie za Bellatriks. Za chwilę dołączył do nich Laxus.

Alex spojrzał na Jamesa i obydwoje zmienili kolor oczu. Alex na srebrne a James na fioletowe:- Geny działają, tyle dobrze..... Co nie stawia nas w świetnym położeniu.-rzucił James, rozglądajac się dookoła.:- Laxus! Widzisz coś?-spytał niechętnie.

Dreyar przymknął oczy, wsłuchując się w okolicę. Stał w milczeniu, po czym zauważył jelenia w oddali:- Tak. Mięso. Ale ani żywej duszy. Przynajmniej ludzkiej.

Howard miał złote oczy, którymi taksował pobliskie drzewa:- Odludzie.... I wydaje się, ze musimy tu jakoś przetrwać. Jesli to niespodzianka Rebastiana....

-TO wyrwe mu serce na jego oczach...-dokończył James podążając za nimi. Podał swoją wierzchnią, ciepłą szatę Bellatriks i rozpiął mankiety koszuli. Powietrze było orzeźwiające ale mroźne. WIlki i Wendigo nie mieli tych problemów, wiec tylko Bella poza wampirami nie trząsła się z zimna.
Laxus spojrzał na Gabriela i Alexa:- Zrobię sobie mały zwiad...-uśmiechnął się.
-Nie!-rzucił Alex:- Lepiej, niech pójdzie Wilk. Ktoś mniej pozorny...
Howard nie chciał opuszczac Blair, a Marcus spoglądał na Kate, przytulajac ją do siebie. Alex westchnął:- Ja pójdę.
Po chwili ciemny wilk skoczył i pognał między drzewa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatriks Lestrange
Czarownica/była śmierciożerczyni


Dołączył: 26 Lip 2008
Posty: 8767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Anglia, Francja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:50, 07 Sie 2015    Temat postu:

- dopóki nie wiemy nic...nikt nie może poruszać się sam...- rzuciła tylko Bellatriks i spojrzała na Gabriela

Mężczyzna kiwnął głową i w wilczej postaci ruszył za Alexem

- Valerianie...Vlad...idźcie w drugą stronę...

- Ty..- wskazała na Howarda - Ty i Ty...- kolejno na Alistera i Toma - idziecie ze mną..- rzuciła i spojrzała na Laxusa, Lucjusza, Jamesa i Kadmusa - postarajcie się to jakoś zorganizować..- wskazała na resztę członków rodziny - trzeba spróbować znaleźć jakieś schronienie, cokolwiek dla dzieci...ciepłe ciuchy to podstawa...jeśli dobrze widzę wylądowaliśmy na samej północy Kanady...- to mówiąc oddała płaszcz Jamesa, Vivianne. Ta z kolei otuliła nim Claudie.

Bellatriks podeszła do swojego kufla, ubrała swój płaszcz, zabrała z niego kilka eliksirów i dwa długie sztylety. Była wściekła i wyraźnie podminowana, to też nikt się do niej nie zbliżał. Była wściekła na samą siebie, że tego nie przewidziała
- idziemy..- rzuciła do osób, które wybrała - zero pytań...Jason...idziesz ze mną...zrobimy sobie powtórkę z dawnych lat...


Suniv i Draco podeszli do najstarszych
- co teraz?...- spytała wampirzyca

- potrzebujmy ognia...- przypomniał Draco i spojrzał na synów - weźcie Tyberiusa i Velcana...poszukajcie czegoś co można spalić, ale tylko w pobliżu...

Chłopcy skinęli głową.

- jakiekolwiek inne decyzje zapadną dopiero po powrocie wszystkich zwiadowców...postarajmy się jakoś uporządkować to wszystko i przydzielić każdemu jakieś zadanie...

- mamy dwa Wendigo..co nam może grozić..- westchnęła Vivianne do Claudie - będzie dobrze..

Narcyza wyciągnęła swoje futro i przysiadła na jednym z obalonych drzew. Jadąc do Kanady wiedzieli, że pogoda może być różna, więc naszczęście każdy miał coś ciepłego. Najbardziej martwiła się o dzieci. Szczęście w nieszczęściu, że eliksiry działały. Jako substancje przetworzone i zaczarowane tak jak walizki, które zostały powiększone od środka.
- daj mi go..- zwróciła się do Liliany i wyciągnęła ręce po najmłodszego wnuka - zajmij się bliźniakami...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liliana Malfoy
Nauczyciel


Dołączył: 12 Lip 2008
Posty: 16350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:43, 08 Sie 2015    Temat postu:

Liliana rozejrzała się zdezorientowana po otaczającej ich dziczy, niemalże automatycznie przyciskając do siebie mocniej Christiana. - No chyba sobie jaja robicie! - warknęła, nie kierując tych słów raczej do nikogo. Widząc, że raczej nie wydostaną się stąd zbyt szybko, wyciągnęła z walizy kocyk, w który owinęła najmłodszą pociechę i zabrała się za poszukiwanie kurtek dla drugiej z kolejności części dzieci. Christian, czując niepokój rodziców, zaczął głośno płakać, a Liliana zupełnie nie mogła poradzić sobie z jego uspokojeniem, dlatego z wdzięcznością przyjęła pomoc Narcyzy i szybko ubrała Is i Tony'ego, którzy zaczęli lekko trząść się z zimna. Potem uszykowała ciepłe okrycie dla siebie i Dracona, usadziła najmłodszych na walizce i okryła ich swoim futrem.

Blair okryła się mocniej kurtką Howarda. - Uważaj na siebie - poprosiła tylko i poszła pomóc Sophie, która po odejściu Thomasa miała mały problem z upilnowaniem dwójki małych dzieci i jeszcze bardziej ruchliwej Louise. Wprawnie ogarnęła jednego z bliźniaków i zajęła Louise rozmową na temat nowych trendów w modzie.

Rosalie natomiast zdawała się nie przejmować niczym. Siedziała na ziemi, oparta plecami o swój kufer. Miała na sobie zgrabną sukienkę i lekkie buty, co było dziwną odmianą w stosunku do reszty rodziny. Na jej kolanach leżała Nymeria, do której Rose robiła głupie miny, co budziło radosny śmiech dziewczynki. Była naprawdę zaskakującą istotą. Nigdy nie płakała. Swoje potrzeby oznajmiała różnymi okrzykami, z których każdy znaczył co innego. I miała tak przenikliwe spojrzenie, że aż Rose czuła, że mała rozumie znacznie więcej, niż jej się wydaje. Poza tym, pomimo tak krótkiego czasu, wyglądała już, jakby skończyła przynajmniej pół roku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
James Howlett
Wendigo


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 1251
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:16, 08 Sie 2015    Temat postu:

Laxus siedział na śniegu przez moment. Gdy wstał i otrzepał się, Kadmus zwołał jego i Jamesa:- Teraz Wy jesteście najlepszą ochroną... Powinniśmy rozbić coś na kształt obozu. I przygotować coś na ogień, ale tym zajęłą się reszta.

James rozglądał się po okolicy spokojnie:- Może powinniśmy znaleźć coś do jedzenia? Myśle, że część zwierząt tutaj da się upiec lub usmażyć bez problemu....

Dreyar natomiast nie spuszczał żeńskiej części towazrzystwa z oczu.:- Bellatriks i reszta wracają... Słyszę ich sapanie nawet stąd. Więc jesli Alex za chwilę wróci, możemy zebrać jakieś większe drewno i ustawić coś w rodzaju szałasu... Najważniejsze by był dach i ściany.
Z oddali usłyszał jakiś głos:- Niedźwiedzie bynajmniej tu nie zasypiają...-westchnął.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatriks Lestrange
Czarownica/była śmierciożerczyni


Dołączył: 26 Lip 2008
Posty: 8767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Anglia, Francja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:58, 08 Sie 2015    Temat postu:

Bellatriks z całą swoją kampanią faktycznie wróciła niedługo po ich rozmowie. Po około 30 minutach byli już na polanie. Kiedy zeszli niżej nie było już śniegu, ale powietrze wciąż było mroźne
- odpocznijcie trochę i idziemy dalej...

- gdzie chcesz iść...Bella ja rozumiem, że jesteś w stanie, ale nie zapominaj, że są tutaj dzieci...

- bardziej na południe...tutaj zamarzniemy..ogień nic nie da, dla Nas wszystkich...jeśli ruszycie tyłek teraz..zdążymy przed zmrokiem zejść niżej...

- a jak sobie wyobrażasz marsz na przykład 3 letniego Evana...

Bellatriks uśmiechnęła się i spojrzała na Eve - matka poniesie go na grzbiecie...damy radę...- dodała i spojrzała na Jamesa i Laxsusa - wiedzie dobrze tak samo jak ja, że nie mamy innego wyjścia...poczekamy, aż reszta wróci..zorganizujemy się i wyruszymy

- a bagaże..? - spytała Anastazja

- to proste...bierzesz tyle ile jesteś w stanie unieść...

- ale...tato...- Anastazja spojrzała na ojca - mam zostawić wszystkie swoje ubrania....wszystko ?!

- nie rób awantury dla kilku szmatek...- rzucił Malfoy grzebiąc w walizce

- nigdzie się stad nie ruszam...- Anastazja usiadła na kufrze i skrzyżowała ramiona

Draco podszedł do Liliany objął ją
- nic się nie przejmuj....damy radę...

- a może zostaniemy tutaj na noc ?...- zaproponowała Suniv - jedną noc damy radę...a rano wyruszymy...dobrze się zorganizujemy...i będziemy mieć na podróż cały dzień...a teraz do zmierzchu zostało parę godzin...

- może być i tak...- zgodziła się Bellatriks - Anastazja będzie miała więcej czasu by wybrać co zostawić, a co zabrać...- rzuciła kobieta wywołując salwę śmiechu u reszty. Tylko wspomnianej nie było do śmiechu

W pewnym momencie zza drzew wyszedł Valerian z Vladem
- i co ? - spytała Suniv podchodząc do nich

Bellatriks z kolei stanęła przy Laxusie i Jamesie
- rano wyruszycie na południe...ja dołączę do Was później..jeśli dobrze pójdzie...będziemy mieć samochód...

- jeśli chcemy tu zostać..trzeba się przygotować..- westchnął Lucjusz - wieczorem siądziemy przy ogniu i zdecydujemy co dalej...i jak to ma wyglądać..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liliana Malfoy
Nauczyciel


Dołączył: 12 Lip 2008
Posty: 16350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:32, 09 Sie 2015    Temat postu:

Thomas podszedł do Sophie i przytulił ją mocno. Widział wyraźnie, że cała jego rodzina była poddenerwowana a dzieciaki nieznośne.
-Damy sobie radę kochanie. Nikomu nie stanie się krzywda - uśmiechnął się do niej delikatnie i pocałował w czubek głowy, a potem nałożył jej na głowę kaptur kożuszka, który miała na sobie. Robiło się coraz zimniej. Potem pomachał im na odchodne i skierował swe kroki w stronę reszty zgromadzonych. Trzeba było pomyśleć o jakimś schronieniu.

Liliana wtuliła się mocno w Dracona. Wiedziała, że ta rodzina da sobie radę, ale i tak szalenie się martwiła. Zwłaszcza o najmłodszych. Tony i Isabelle siedzieli mocno do siebie przytuleni, tonąc w ogromnym futrze matki, którym byli okryci. - Nie potrafię się nie przejmować, ale.. wiem, że znajdziemy jakieś rozwiązanie.

Po dość dłuższej chwili do Dracona podszedł Nathaniel. Ich zadaniem było zgromadzenie drewna. - Dosłownie trzy kroki stąd, za tamtymi krzakami, znaleźliśmy dość sporą zapadlinę. Miejsce jest bezpieczne. Wystarczy dorobić dach i mamy całkiem porządne schronienie, przynajmniej na tę jedną noc. Zgromadziliśmy tam całe drewno. Przyszykowaliśmy takie, które nada się do palenia oraz takie, które pozwoli nam zbudować szałas - oznajmił ojcu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
James Howlett
Wendigo


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 1251
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:45, 09 Sie 2015    Temat postu:

James rozejrzał się:- No to w takim razie.... przenosimy się do tej zapadliny. Ja i Laxus zrobimy dach. Howard i Victor pomogą to związać. Alex....

-Hola hola...-rzucił Alex nasłuchując:- Lepiej się pospieszmy. Jesli ktoś ma jakież narzędzia, jak nóż, teraz to się przyda. Czym zwiążemy belki?

Howard przyjrzał się drzewom. Głównie iglaste:- Zrobimy z gałęzi prowizoryczny dach. Powinno nas osłonić. Jeśli potrzebujemy czegoś do przewiązania, to myślę, że w walizkach mamy każdy z nas po dwa lub trzy paski do spodni. Powinny wystarczyć.

Victor namyślał się przez moment:- Ale tu sa niedźwiedzie, chociażby. Powinnismy ustawić jakieś warty, prawda?

Alex uśmeichnął się:- Każdy z wilków staje na czatach. Zmieniamy się co godzinę. Po jednej osobie. Ja wezmę pierwszą...
-Ja wezmę.-odparł Laxus:- Przebywałem na podobnych terenach. Wiem, czego się obawiać. Najważniejsze, by kobiety i najmłodsze dzieci siedziały blisko ogniska. Co do reszty twardszych osobników, możemy usiąść nieco dalej. Zeby oni byli w centrum, a my będziemy wsparciem. Co Wy na to?

Alister przytulił Anastazję:-Kochanie..... hej, najwyżej kupimy nowe ciuchy. Nie przejmuj się na zapas....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatriks Lestrange
Czarownica/była śmierciożerczyni


Dołączył: 26 Lip 2008
Posty: 8767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Anglia, Francja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:48, 12 Sie 2015    Temat postu:

- nie wiadomo co się może dziać...dlatego niech na każdej warcie stoją 3 osoby, jeden wampir, jeden wilk i czarodziej...gdyby coś się działo ten ostatni biegnie ostrzec resztę...razem z Vladem i Laxsusem zostanę jako pierwsza...jeśli to o czym mówisz Nate jest niedaleko uda nam się przenieść tam dzieci...w takim razie Nate...zaprowadź dzieci i ich matki w to miejsce...niech idzie z nim jeszcze ktoś..Vivianne...- spojrzała na córkę - zajmiesz się...

- oczywiście..- przerwała jej dziewczyna zawiązują mocniej szal - chodź Claudie...pójdziemy tam gdzie będzie cieplej...

Lora podeszła do Sophie - mogę zaprowadzić tam Louise..wam z 3 będzie ciężko...

- było by super..- westchnęła Riddle - pójdziesz teraz grzecznie z ciocią..my z tatą zaraz dołączymy...- zakomunikowała córce po czym spojrzała na Toma - zaprowadzę chłopców, a później pomogę z Twoimi bagażami...

- mam kilka eliksirów rozgrzewających..można je podać najmłodszym..- zakomunikowała Narcyza wciąż trzymając Chrystiana na rękach - Liliano...czas na nas..nie można dłużej wystawiać dzieci na taki mróz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosalie Lestrange
Studentka Prawa Czarodziejów/Wampir


Dołączył: 12 Gru 2011
Posty: 1504
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:47, 13 Sie 2015    Temat postu:

Nate pokiwał potakująco głową. Bez słowa wziął Anthony'ego na ręce. Liliana zrobiła to samo z Isabelle. Bardzo szybko kobiety zebrały się do drogi, zostawiając za sobą wszystkie bagaże. Droga, tak jak Nate mówił, była krótka. Obeszli tylko zarośla i ich oczom ukazała się sporych rozmiarów jama w ziemi. Nie była zbyt głęboka, ale po utworzeniu dachu, mogła stać się naprawdę przytulnym schronieniem, zdolnym pomieścić całą rodzinę. Obok niej, leżały dwa stosy drewna. Część przeznaczona na ogień i druga część, składająca się głównie z iglaków, na zbudowanie schronienia. Chłopcy odwalili kawał dobrej roboty.

-Mam ze sobą sznurek - zauważyła cicha dotąd Blair.

-Po co Ci sznurek na wakacjach? - Rosalie popatrzyła na nią ze zdziwieniem.

-Kanada ma mnóstwo rzadkich roślin, które chciałam pozbierać. Dobrze, że przyda się do czegoś innego.

-Oczywiście. Howard wie, gdzie on jest? Scorpius, leć po niego, zaczniemy budować schronienie. Dzieciom zimno nie służy - popatrzyła z troską na najmłodszych, zbitych w ciasną gromadkę. Dziewczyna przytuliła do siebie Nymerię i usadowiła się obok najmłodszych, żeby zająć ich rozmową. W tym samym czasie mężczyźni zaczęli znosić ich bagaże. Tuż obok powstawało schronienie.

-...i wtedy wilkołak zjadł księcia, zanim ten zdążył pocałować księżniczkę.. - opowiadała Rosalie przejętej młodzieży.

-To chyba nie jest dobra bajka - szepnęła Isabelle do Louise.

-Cicho! To jeszcze nie koniec. Ale powiem Wam w sekrecie, że książę był podstępny i niedobry - wyszeptała teatralnie Rosalie. - Całe szczęście, od dłuższego czasu książę śledzony był przez rycerza, odzianego w czarną zbroję. Nikt nigdy nie widział jego twarzy i wszyscy sądzili, że był bardzo brzydki, dlatego ukrywał ją pod przyłbicą.

-Co to przyłbica? - szepnął Anthony.

-Taka zasłonka na twarz przy hełmie. I ten rycerz wpadł do zamku i jednym, szybkim uderzeniem zabił wilkołaka, zanim ten pożarł także jego - głośny śmiech Nymerii rozległ się po okolicy. Rosalie spojrzała na nią zdziwiona, przerywając bajkę.

-Rose! Dokończ. - Zażądała Isabelle

-Powolnym krokiem, z mieczem ociekającym krwią zabitego wilkołaka, podszedł do łoża na którym spała piękna księżniczka. Zdjął hełm, by móc złożyć na jej ustach pocałunek. I okazało się, że jest bardzo, ale to bardzo przystojny. I kiedy tylko dotknął ust księżniczki, otworzyła ona oczy i od razu się w nim zakochała.

-I żyli długo i szczęśliwie - z rozmarzeniem w głosie dodała Louise.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
James Howlett
Wendigo


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 1251
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:01, 14 Sie 2015    Temat postu:

Tymczasem Howard, Victor i Laxus próbowali znaleźć większe gałęzie, by mieć podstawę pod iglaki. Po chwili nieśli grube gałęzie ze sobą, skłądając je i budując dach nad okupowaną jamą.

James rozglądał się dookoła, gdy poczuł na ramieniu dłoń brata
- Rebastiana tu nie ma.... sprawdziłem.-powiedział Alex, przyglądajac się bratu z konsternacją.
-Wiem. Ale.... na wszelki wypadek próbuję coś wyczuć. Zostaliśmy ładnie złapani.....
Alex wiedział, ze James jest wściekły, po czym sprawdził, czy wszystkie bagaże oraz najmłodsi znajdowali się w zasięgu jamy. Jasper spał spokojnie w ramionach Suniv, co ucieszyło Alexa.

Marcus stał razem z Kate i Chrisem:- Znajdźcie się blisko ogniska, Kochanie...-dodał:- Ja wezmę drugą wartę, a w moich rzeczach jest koc, więc owińcie się i ogrzejcie.... Poszukamy czegoś do jedzenia.

Vlad przyglądał się trosce, jaką Lora otacza dzieci. Kobieta miała na koncie jedną tragedię. WIęc towarzystwo rodziny powinno ją na trochę uszczęśliwić. W sumie... On tez próbował to robić, ale wolał tego tak nie nazywać.

Alister upewniwszy się, ze Anastazji jest cieplej, podszedł do Howarda:- Hej..... to prawda, ze Wendigo mają jakby...... oddziaływują na zwierzęta i wilki?
Junior przez moment układał gałęzie, po czym odparł:- Tak..... Każdy jest inny na swój sposób. Ale to skrajne emocje to powodują......
-WIęc... jak to jest?-spytał zaciekawiony Fox.
- James..... to trochę jak stać w obliczu wybuchu..... Trochę, jakbyś był świadkiem obudzenia wulkanu.. Wierz mi, widziałem go wściekłego. Wendigo to niesamowita siła, gdy chodzi o geny i magiczną moc.

-A Laxus?-spytał Alister.
Howard namyślił się przez moment:- Czułem to tylko raz, ale.... myślę, że to trochę jakbyś spoglądał na olbrzymią burzę z piorunami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatriks Lestrange
Czarownica/była śmierciożerczyni


Dołączył: 26 Lip 2008
Posty: 8767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Anglia, Francja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:13, 14 Sie 2015    Temat postu:

W pewnym momencie coś zaszeleściło między drzewami. Wyszedł z nich Valerian, a za nim Anna. Każde z nich ciągnęło za szyję martwą już sarnę

- nieeeee...o nie nie nie...w życiu...- Anastazja pokręciła głową i prawie wybiegła z rozpadliny. Zatrzymała ją jednak Bellatriks - nie myśl..że będę to jadła..- warknęła młoda kobieta do ciotki

- nie masz wyjścia...jeśli się nie dopasujesz w panujące warunki...nie będziesz miała sił, a co za tym idzie będziesz ciężarem dla innych...a chcesz..żeby przez Ciebie coś stało się członkom Twojej rodziny ? - spytała Bellatriks unosząc brew i uśmiechając się pod nosem, kiedy oczy jej siostrzenicy zaszkliły się - no więc właśnie...dwie sarny to za mało...- zwróciła sie do syna - połóżcie je przed rozpadliną..nie chcemy przecież by co wrażliwsi..padli nam trupem...- westchnęła podchodząc do kufra, po czym wyciągnęła z niego dwa sporych rozmiarów noże i ruszyła w stronę upolowanych zwierząt

Vivianne zrobiło się słabo, gdy zrozumiała co zaraz zrobi ich matka

Scarlett i Elizabeth zaoferowały się, że przygotują mięso
- kochanie...zaopiekujesz się bratem co ? - spytała Elizabeth swojej córki. Ta kiwnęła główką i wzięła swojego braciszka w ramiona

- zajmę się nimi..- zaoferowała Sophie, po czym przeszła z Alice i Ethanem bliżej ognia i trójki swoich dzieci - idź...posiedzę z nimi..- zwróciła się do Toma - przynajmniej tak mogę pomóc...- to mówiąc zaczęła rozkładać prowizoryczne posłania

Narcyza cały czas trzymała w ramionach swojego najmłodszego wnuka i cichutko śpiewała mu melodyjną kołysankę. W pewnym momencie podszedł do niej Lucjusz i objął ramieniem
- jak sobie radzisz ? - spytał spoglądając na żonę
- nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim..nie wiem jak damy sobie radę...
- damy sobie radę i nie wolno Ci myśleć inaczej...pomogę Belli...i wrócę do Ciebie..- obiecał całując ją w czoło po czym ruszył w kierunku Bellatriks, która właśnie poderżnęła gardło jednej z saren

Valerian zanim znowu wyruszył na poszukiwania zdobyczy, podszedł na chwilę do Rose po czym uśmiechnął się kurtuazyjnie i przeniósł wzrok na Nymerię
- jak to to sobie radzi ? - spytał wyraźnie rozbawiony

- dobrze, że masz sznur Blair..- podszedł do niej Scorpius - na pewno się przyda..- chłopak posłał jej uspokajający uśmiech odbierając sznurek

W pewnym momencie w rozpadlinie pojawiła sie Bellatriks w zakrwawionej koszuli

- ooo w życiu...- jęknęła Anastazja i przemknęła obok niej jak najdalej

Draco parsknął widząc zachowanie siostry i spojrzał rozbawiony na żonę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosalie Lestrange
Studentka Prawa Czarodziejów/Wampir


Dołączył: 12 Gru 2011
Posty: 1504
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:30, 14 Sie 2015    Temat postu:

Blair lekko zbladła na widok martwych zwierząt, jednak udało jej się pohamować jakieś mocniejsze reakcje. Była przeciwniczką krzywdzenia dzikich zwierząt, ale zdawała sobie sprawę, że w innym przypadku to oni mogą mieć problemy z przeżyciem.
-Jasne, nie musicie oddawać - uśmiechnęła się lekko, odwracając wzrok od zwierząt. Wyszła ze schronienia i zaczęła przechadzać się wokół ich kryjówki. Wkrótce obok poćwiartowanych saren leżał stosik ziół, który miał uczynić ich kolację smaczniejszą.

-Jesteście bardzo dzielne - powiedział Thomas, patrząc z uznaniem na córkę i żonę. Louise aż cała pokraśniała na komplement ojca. Razem z Jeremym, który uzbierał kamieni, zbudowali okrąg w którym rozpalili ognisko. Pomoc Jera okazała się nieoceniona, gdyż bez pomocy różdżki rozpalanie ognia było niezwykle trudne.

Rosalie siedziała na dużym głazie i obserwowała wszystko, co dzieje się wokół. Nie odczuwały zimna, więc cichym głosem opowiadała Nymerii wszystko, co dzieje się wokół. Dziewczynka siedziała na jej kolanach, wtulona w swoją mamę i z zainteresowaniem słuchała jej słów. Gdy tylko usłyszała głos ojca, na jej pucołowatym obliczu pojawił się uroczy uśmiech. Drobne rączki zamachały w powietrzu, a ciemne oczy spojrzały na Valeriana.
-To to, jak widzisz, nie sprawia żadnego problemu, jak to zwykle ma w zwyczaju - odpowiedziała, patrząc karcąco na Valeriana. - Mam niejasne wrażenie, że jej się podoba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
James Howlett
Wendigo


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 1251
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:05, 15 Sie 2015    Temat postu:

Alex zauważył, że Laxus gdzieś zniknął. James tymczasem razem z Jasonem i Howardem skłądali prowizoryczny dach, przy pomocy Scorpiusa i Nate'a.

Alister usiadł obok Anastazji:- Moja droga, czekają nas niełatwe momenty, ale wszyscy z tego wyjdziemy cało...-powiedział cicho, głaszcząc ją po włosach. Wiedział, że Anastazja nie była przyzwyczajona dotakigo życia. On zreszta nie do końca, znajdował się w takiej sytuacji tylko raz. Tutaj Wilki i Wampiry wydawały się niewzruszone otaczającymi warunkami.


Po chwili rozległ się dwa basowe ryki dwóch zwierzat. Potem zapadła głucha cisza.......
Howard obrócił się w stronę zarośli, ale zza nich wyszedł Laxus z zakrwawionym nożem. CIągnął za łapę dużego niedźwiedzia, którego zostawił obok saren:- No.... Jedzenia jest dość. A jeśli chodzi o Bellatriks, to może futro nawet uda się wyciąć.-oświadczył z uśmiechem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatriks Lestrange
Czarownica/była śmierciożerczyni


Dołączył: 26 Lip 2008
Posty: 8767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Anglia, Francja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:19, 15 Sie 2015    Temat postu:

- Ty go skórujesz...ja nie będę się bawiła z tym cielskiem- westchnęła od razu wycierając ręce po czym podeszła do Jamesa - i jak wam idzie ? - spytała zaciekawiona

Lucjusz pomógł wcześniej Belli z mięsem, przebrał się i usiadł obok żony
- jak Christian ?
- śpi...na szczęście..- westchnęła Narcyza i otuliła malca szczelniej swoim szalem po czym uśmiechnęła się do Liliany - jak Tony i Is?

Scarlett w tym samym czasie zostawiła Cygnusa pod opieką Eve i razem z Elizabeth i Blair zajęły się przyrządzaniem jedzenia.

Eve zapewniała ciepło Ravenie, Cygnusowi i Evanowi, który wciśnięty był jeszcze między nich.

Sophie opowiadała swoim dzieciom, Alice i Ethan'owi niezliczoną ilość bajek i pilnowała by każde miało ciepło.

Valerian przejechał delikatnie dłonią po policzku córki po czym uśmiechnął się do Rose
- cóż..to moja córka..nie mogłaby zachowywać się inaczej...to chyba logiczne prawda ?..

- owszem braciszku..- wtrąciła wyraźnie rozbawiona Suniv, której udało się uśpić Jaspera

William wiedział, że Bella zapewni Nicholasowi wszystko co potrzebne, więc pomagał innym jak tylko mógł.

Vivianne natomiast zajmowała się Claudie i dbała o to by ta o nic się nie martwiła.

Tyberius pomagał razem z Natem i Scorpiusem przy budowie dachu.

Anna natomiast usiadła obok Kate i uśmiechnęła się do Chrisa
- nie ma powodu do obaw..damy radę...
- jak tak na Was patrzę, to wierzę, że faktycznie tak będzie..- westchnęła Kate i przytuliła syna - a jak Ty się czujesz mamo ?
- dobrze..o mnie się nie martw..- odparła gładząc się po brzuchu

Gabriel w postaci wilka usiadł między drzewami zaraz przed rozpadliną i wpatrywał się w las. Velcan nie opuszczał ojca na krok, więc i tym razem uczynił to co on.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.starozytnyhogwart.fora.pl Strona Główna -> Kanada / Tajga Północnej Kanady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin