www.starozytnyhogwart.fora.pl

Victor Howlett

Victor odwiesił płaszcz:- Cóz.. każdy ma swoje zdanie, rpawda? Ale czy to musi byc brane ogólnikowo?-spytał retorycznie podchodzac do reszty.

Scarlett Howlett

- nie wiem tylko po co ja zostałam tutaj zaproszona..to zrozumiałe że chcesz przedstawić dziewczynę rodzicom..ale na co tu ja..

- powiedzmy..że stanowisz wyznacznik praw w naszej rodzinie - mruknął przewrotnie - chciałbym byś zaakceptowała Kate..

- nie mogę zaakceptować kogoś kogo nie znam...twoja matka jest mugolskiego pochodzenia..i przecież żyje..nic jej nie zrobiłam..

Anna uśmiechnęła się lekko

Victor Howlett

Victor spojrzał na Bellatriks:- Biorąc pod uwage przyapdek wymieniony, to byłoby raczej trudne zadanie, ciociu...-szepnał jej do ucha, po czym poklepał Bellatriks po ramieniu:- Dlatego więc tu jestes, by ja poznać i zaakceptowac....

Bellatriks Lestrange

- mhmm..w takim razie..pierwszy dzień świąt..zapraszam serdecznie..- uśmiechnęła się czarująco - wtedy będziesz mogła się pokazać z dobrej lub ze złej strony ..

Victor Howlett

Victor przybrał dobra mine do złej gry, ale nieco mu ulżyło.

Bellatriks Lestrange

- no..krótkie było to spotkanie ale mniemam że treściwe..

Dziewczynę zupełnie zamurowało.

- zamykaj buzie dziewczyno..- westchnęła Bella od niechcenia - proszę tylko byś założyła coś odpowiedniego..pewnie wyjaśnią Tobie o co chodzi..a tym czasem na mnie już pora..- wstała i pożegnała się ze wszystkimi. Po 5 minutach już nie było jej w domu.

Marcus spojrzał na oniemiałą Kate i wybuchnął śmiechem. Do tego dołączyła się Anna i Daphne

- noo..nie taki diabeł straszny..- skwitował chłopak i pocałował Kate w policzek

Victor Howlett

Victor uśmiechnał się lekko i spojrzał na wszystkich z rozbawieniem:- Cóz... na pewno czekam na jutrzejsza rozgrywke.... moze nawet Kate przegada Bellatriks, kto wie....przepraszam was na moment....-wstał i ruszył do kuchni. Ból w płucach nasilał się z czasem. Victor wszedł do kuchni i pochylił się nad umywalką. Z ust ciekła mu krew.

Anna Valerius Howlett

Anna powiodła wzrokiem za mężem, a po chwili uśmiechnęła się do Kate
- minie dużo czasu zanim we wszystkim zaczniesz się orientować..szczególnie w naszych koligacjach rodzinnych bo to trochę pokręcone- westchnęła - tak czy inaczej Kate..bardzo miło było Cię w końcu poznać..- spojrzała kątem oka na syna i uśmiechnęła się do dziewczyny, po czym wyszła za Victorem

Daphne zaciekawiła nowa osoba i nie zamierzała tego ukrywać
- opowiedz coś o sobie..- poprosiła

--------------------------------------------------

- Victor..dlaczego ty nic z tym nie robisz..- Anna położyła rękę na ramieniu męża i puściła wodę by zmyć krew ze ścianek zlewu - jeśli nie pójdziesz do Suniv, ja to zrobię..albo do Andormedy lub Scarlett by chociaż chwilowo złagodziły ten ból..- westchnęła
Anna

Victor Howlett

Victor odparł:- Anna....-po czym zakaszlał znowu. Krew pociekła po ściankach umywalki:-Ja.... nie byłem dobrym meżem czy ojcem..... praca zajmuje mnie az nadto.....-obrócił sie do niej:- Ale nie chce, by to wszystko zniszczyło moje relacje z Wami....-przyznał:- Kocham was bardziej niz mogłem przypuszczać.... i....- nie dokończył, bo palący ból w płucach docisnął go do umywalki:- Ja...-spojrzał jej w oczy:- Nie mogę pokazywac wam, ze choruje..... to wilcza duma, wiem.... ale proszę... ten jeden raz, nie gniewaj sie na mnie......-jego głos powoli słabnał:- Ten jeden raz.... bądx obok....kochanie....-oparł się rękoma, by nie upaść:- Błagam...-wyszeptał patrzac jej w oczy z prośbą.:- Błagam, kotku.... bądx obok....

Anna Valerius Howlett

- będę jak będziesz zachowywał zdrowy rozsądek..nie powiem dzieciom..ale jak spotkamy się wszyscy w święta porozmawiasz z Suniv..a teraz pójdziesz do Scarlett - podsumowała - Narcyza na prędce podała by Ci jakąś mieszankę ale ostatnio lepiej się tam nie pojawiać..ich syn nie żyje..więc weź się w garść a zawalcz o sobie..- dodała szeptem i wyszła

Victor Howlett

Victor odparł z usmiechem wypluwając kolejna porcje krwi:- tez Cie kocham....-po czym ulotnił się.

Anna Valerius Howlett

_______________________

W salonie od wczesnego ranka siedziała Anna. Wyszła z sypialni ok 5. Ubrała czarne obcisłe spodnie, i liliowy sweterek. Upięła włosy delikatnie i zeszła na dół.

Rozmyślała przez kilka godzin, później ok 9 zaczęła czytać.

Nie całą godzinę po tym do salonu zszedł Marcus, trzymając za rękę Kate.
- dzień dobry..- odezwała się pierwsza dziewczyna

Anna uniosła wzrok znad tomiku poezji
- a Ty jeszcze tutaj jesteś?..spokojnie - dodała widząc jej minę - nie o to mi chodzi..nie powinnaś była wrócić..trochę czasu już minęło od świąt..
- tak ja wiem..żona dziadka Marcusa - Kate spojrzała na chłopaka chcąc wiedzieć czy nie gubi się w koligacjach rodzinnych. Ten kiwnął głową i kontynuowała dalej. - przedłużyła mi wakacje..- uśmiechnęła się nieśmiało

- to dobrze..- Anna odwzajemniła uśmiech - zaraz podamy śniadanie..- oznajmiła dziewczynie odkładając książkę - Daphne jeszcze śpi?

Victor Howlett

-Na to wygląda...-odezwał się Victor schodzac po schodach. Miał na sobie szkarłatną koszule i czarne spodnie. Włosy zaczesywał sobie do tyłu. Zszedł i pocałował Annę mówiąc:-Dzien Dobry!-po czym przyjrzał się Marcusowi i Kate:- jak sie spało??

Anna Valerius Howlett

Młodzi spojrzeli po sobie zakłopotani.

Anna zachichotała
- wybacz mojemu mężowi ten nietakt skarbie..- zwróciła się do Kate - pytał czy było Tobie wygodnie..

- tak tak..bardzo.. w ogóle tutaj wszystko jest niemożliwie idealne i..

Anna spojrzała na nią rozczulona.

W tym samym momencie po schodach zeszła Daphne ziewając

Opadła na kanapę i oparła głowę na ramieniu matki

Victor Howlett

-Dzien Dobry księzniczko! Widze, że się wyspałaś?-spytał z usmiechem Victor. Po chwili spojrzał z usmiechem na Annę. Oczy zrobił mu sie lekko srebrnawe:- Wybaczcie, ale jest piekna pogoda...-zwrócił się do reszty:- Chyba po śniadaniu zafunduje sobie długi spacer....