www.starozytnyhogwart.fora.pl

Victor Howlett

-Słuchaj, jesli nie bedzie jednej siły, nie bedzie i drugiej, bo one są niezniszczalne osobno. Musisz zniszczyć obie, i nie bedzie zagrożeń.

Gość

-To co mówisz brzmi sensownie, ale to tylko teoria...Jak Ty to sobie wyobrażasz..?-spytała.

Victor Howlett

-Zobaczysz...
odpowiedział:
-Boję sie konsekwencji, że mogę na końcu być sam przeciw wszystkim, ale zobaczymy, jak to sie ułoży....

Gość

-Stąpasz po cienkim lodzie..-przyjrzała mu się uważnie. -A co na to wszystko Ette?- spytała.

Victor Howlett

-Nie wiem, chyba chce wstapić, ale tez nie chodzi o to, że będe wybierał ludzi i ciągnął ich na śmierć. To musi być ich własny wybór, w co się pakują.

Gość

-No tak. Nie możesz nikogo zmusić ani werbować na siłę..-powiedziała zamyślona.

Victor Howlett

-Wiem, dlatego mają wolny wybór. I musza być gotowi, ze to nie jest pojedynek, tylko walka na śmierć i życie.

Gość

Skinęła głową w odpowiedzi. Ciekawiło ją, dlaczego Victor liczy się z jej zdaniem.

Victor Howlett

Spojrzał na nią i odparł:
-Czemu się dziwisz? Licze się ze zdaniem każdego. Nie mam wszystkim dookoła w głębokim poważaniu. No, a teraz się zbieram. Trzymaj się, miłęgo opalania.

Gość

-Cześć..-pożegnała chłopaka. Uderzyła pięścią w ziemię. Już następną osobę dzisiaj zdenerwowała Ile jeszcze..?

Victor Howlett

Wszedł polowi do zaułku i usiadł na trawie. Rana juz mniej krwawiła, i czuł sie lepiej. Zaczał obracać różdżkę w palcach.

Marlena Rakicka

Po chwili obok niego stanęła MArlena. Uśmiechnęła się-My się chyba nie znamy?-spytała wyciągając dłoń-Marlena

Victor Howlett

-Victor. Victor Howlett.
Usmiechnał się do niej.
-Siadaj, piekna pogoda...

Marlena Rakicka

Tak, piękna-zgodziła się i usiadła obok niego-Od dawna jesteś w Hogwarcie?

Victor Howlett

-Parę tygodni.
Zasmiał się.
-A Ty?