www.starozytnyhogwart.fora.pl

Rudolph Lestrange

-Nie mogę zasnąć i postanowiłem Cię odwiedzić. Miło, że się cieszysz - poprawił opadającą na czoło grzywkę. - Kochanie, jesteś głośniejsza ode mnie, kiedy tak syczysz.

Bellatriks Lestrange

- tak..przyszedłeś a teraz sobie idź...- warknęła wracając do okna - znajdź sobie jakieś twórcze zajęcie..

Rudolph Lestrange

-Zawsze podobała mi się Twoja zmienność i wybuchowość - stwierdził przekornie i rozsiadł się wygodnie w fotelu. - Wspaniałe święta, nie sądzisz?

Bellatriks Lestrange

Bellatriks ze stoickim spokojem zgasiła papierosa, po czym podeszła powoli do Rudolpha i oparła dłonie po bokach jego fotela, jednocześnie nachylając się nad wampirem
- posłuchaj..przerośnięty nietoperzu...jeśli nie wyniesiesz się stąc w tej chwili..obiecuję, że ból poczujesz w każdej..nawet najmniejszej cząstce swojego ciała..

Rudolph Lestrange

Rudolph uśmiechnął się wampirzo, z iskierkami w oczach.

-Nie mogę się doczekać, dawno nie czułem już.. niczego - westchnął przybliżając do niej twarz.

Bellatriks Lestrange

- nie prowokuj mnie Rudolphie..na prawdę nie chce robić Ci krzywdy..chociażby przez wzgląd na to, że jesteś ojcem dwojga moich dzieci..- odparła wpatrując mu się w oczy - nie moja wina, że stałeś się zimną i skostniałą istotą..- odparła z ironicznym uśmiechem

Rudolph Lestrange

-A co mi zrobisz, kochanie? Podrapiesz, czy pogryziesz? - roześmiał się cicho. - Wiesz, to dokładnie Twoja wina.

Bellatriks Lestrange

- wykastruje...- wymruczała mu do ucha po czym wyprostowała się i rozeźlona odeszła jak najdalej tylko mogła. Kątem oka spojrzała na Vivianne widząc,że obraca się na drugi bok, ale ta smacznie spała.

Rudolph Lestrange

-Aż mnie ciarki przeszły - błyskawicznie znalazł się przy oknie, gdzie zapalił papierosa. - Wciąż Cię pociągam, że ode mnie uciekasz?

Bellatriks Lestrange

- myśl logicznie..gdybyś mnie pociągał to chyba bym nie uciekała...prawda? - spojrzała na niego wymownie. Jego obecność nie była jej na rękę tym bardziej, że w każdej chwili mógł wrócić James - masz szczęście, że Viv tutaj śpi..i nie chcę jej budzić..- wycedziła krzyżując ramiona

Rudolph Lestrange

-Albo boisz się swoich reakcji na moją bliskość i wolisz zachować bezpieczną odległość - puścił do niej oczko. - Nie myśl tak głośno, słyszę cię.

Bellatriks Lestrange

Kobieta była już na skraju wytrzymałości. Podeszła do łóżka i potrząsnęła delikatnie śpiącą córką
- jeszcze 5 minut..- jęknęło dziewcze i nakryło się kołdrą po samą głowę

Rudolph Lestrange

-Daj jej spokój. Dopiero co zasnęła, jest zmęczona po całym dniu pełnym wrażeń. - westchnął. - Zawsze lubiłaś mieszać dzieci do naszych kłótni..

James Howlett

-Dzieci to potezna broń...-powiedział James, wchodząc przez uchylone drzwi:- Jesli nie przyzwyczaiłes sie, to widac masz kiepskie doświadczenie.....
Mężczyzna zazwyczaj gotował się na takie sytuacje, ale tym razem był chłodny. Zrobił pare kroków w stronę Rudolpha:- A skoro mowa o dzieciach, to spi tutaj dowód tego, ze ja mam swój głos w sprawie Twojej ekhem...-chrzaknał:- Jeszcze? zony?-zaintonował pytaniem.

Bellatriks Lestrange

Bellatriks westchnęła. Jeszcze tego jej brakowało. Podeszła do barku i zrezygnowana nalała sobie ognistej, po czym wypiła całą zawartość szklanki na raz, zapaliła papierosa i opadła na fotel. Czuła się jak na dwywaniku u dyrektora, a momentami miała wrażenie, że w ogóle przestali zauważać jej obecność. Zdecydowała się nie wtrącać, bo w takich przypadkach sama jeszcze bardziej pogarszała sytuację.