www.starozytnyhogwart.fora.pl

Vivianne Howlett

Vivianne uśmiechnęła się do siebie gdy zobaczyła ostatnio poznanego nieznajomego. Było w nim coś co kazało trzymać się na dystans, ale z drugiej strony i to zwyciężało o wiele bardziej ciekawość. Podniosła się z klęczek i wyszła zza kamieni.
- już myślałam, że się spóźnię..- zaczęła z delikatnym uśmiechem

James Howlett

-Moja droga, wiedzialem, ze bedziesz na czas....- skwitowal Augustus, podchodzac blizej. Ucalowal dlon dziewczynki i usmiechnal sie:- Dlaczego wiec przyszlas? - spytal spogladajac na Nia z ciekawoscia. Od wczesniejszych momentow obserwowal pare osob i to, co mial do pokazania dziewczynce, na pewno by Ja zdziwilo. jej mame tym bardziej.

Vivianne Howlett

- właściwie to nie wiem..może dlatego, że wygląda pan na ciekawą osobistość..- odparła przysiadając na obalonym pniu drzewa - ale musiał pan bardzo narozrabiać, bo rodzice nie bardzo chcą bym przebywała w pana towarzystwie..znaczy mama w ogóle nie chce bym sama chodziła do lasu..a tata jest bardziej przewrażliwiony..

James Howlett

-Nie oceniaj tak surowo, martwia sie o Ciebie....-machnal reka. Jednak na wspomnienie Bellatriks kaciki ust mu drgnely.:- Twoi rodzice wiele przeszli....... Maja prawo. Ale musze przyznac, ze jestes strasznie ciekawa swiata, skoro juz tu jestes. Moze mala przejazdzka?- spytal.:- Znam miejsce, skad swietnie widac Wasz dom tutaj. I to, co za oknami czasem.....nie, zebym szpiegowal, ale uwazam, ze Wam tez ptzyda sie ochrona....-zapewnil milo

Vivianne Howlett

- no nie wiem..i tak już jestem daleko..- westchnęła - tak istotnie mama mówi, że ciekawość mnie kiedyś zgubi..ale w sumie ciekawość odziedziczyłam po niej i jakoś jej to jeszcze nigdy nie zgubiło..pan ją zna? - spytała wpatrując się w niego z uwagą

James Howlett

-znam ich obojga..... Ale nie pamietaja mnie....- odparl tajemniczo Augustus. Podal jej swoja reke;- Chodz..... Nie bedziesz sie zapuszczac daleko, wiec zakazu nie zlamiesz. A ja nie pozwole, by cos sie stalo. Nie jestem tu pierwszy raz, znam okolice....-usmiechnal sie.:- Poza tym, umiem sie dosc szybko poruszac....-dodal:- A Twoja ciekawosc nie jest zla..... To pozytywna ciekawosc...

Vivianne Howlett

- Scarlett też była ciekawa, aż w końcu została szpiegiem..ale ja nie mam na to najmniejszych szans..- westchnęła zeskakując na ziemie - nie jestem animagiem, nie mam peleryny niewidki, nie umiem chodzić po drzewach..mama mnie tego nie nauczy bo nie jest od działania z ukrycia..zawsze robi wielkie bum..- odparła rozbawiona - i wchodzi z hukiem..chociaż właściwie mogłabym zapytać Narcyzy..wie pan, że siostra mojej mamy potrafi zaaplikować truciznę w herbatce..a wydaje się taka niewinna..- westchnęła krocząc za nim. Cały czas miała wrażenie, że ktoś ich obserwuje.

James Howlett

Augustus czul zwierzeta, magiczne oraz nie, wpatrujace sie w nich. Jednak bywal tu pare razy, wiec czuly do Niego respekt. Wendigo to potezne bestie, a wiekszosc zwierzat uznaje tylko dominacje. Mezczyzna odparl, idac do przodu w kierunku sporego przeswitu, ktory prowadzil do wyzlobionej skarpy wychodzacej na posiadlosc:- Twoja mama jest od konfrontacji...chociaz spytaj taty i Rudolpha, powiedza, ze w niektorych sprawach tak nie jest. Ty rowniez masz zdolnosci ofensywne. I masz krew wilcza. Jestes wytrzymalsza niz zwykli czarodzieje i mugole. Juz niedaleko...

Vivianne Howlett

- a wie pan, że mama umie się porozumiewać z wężami? ma nawet swojego.., ale jest bardzo łagodny..nie tak jak Nagini..- kontynuowała wciąż krocząc za nim - może i jestem bardziej wytrzymała, ale co z tego skoro mama nie pozwala mi tego ćwiczyć..dla niej liczą się tylko zdolności magiczne a nie jakieś defekty jak to nazywa..- westchnęła i rozejrzała się gdy dotarli na szczyt skarpy - to już ?

James Howlett

-Tak.....-odparl Augustus;-Skoro o tym wspomnialas....-skrzywil sie:- Jaki defekt? To dar natury i magii! Jestes szczesciara! Masz wyjatkowe zdolnosci magiczne i cialo wytrzymalsze i silniejsze..... Defekt.....-rozesmial sie glosno:- Naucze Cie, jak korzystac z tych zdolnosci, ok?-zaproponowal.

Vivianne Howlett

Vivianne machnęła ręką - przyjdzie na to czas, na razie muszę skupić się na szkole..- wyjaśniła siadając w wysokiej trawie. Stąd rzeczywiście było widać cały dom - ma pan dobry punkt obserwacyjny..- zauważyła i wbiła spojrzenie w budynek - właściwie to nie widziałam matki od wczoraj..- zastanowiła się - a pro po ochrony..co może nam tu zagrozić ? - spytała nagle

James Howlett

-Smoki....-odparl bez zastanowienia;- wilkolaki, kappa, kelpie..... W niektorych zbiornikach trafiaja sie...-wyjasnil:-Poza tym, jest tu pare wampiropodobnych stworzen..... Bardziej prymitywnych od Waszych. Twoja mama jest tam....-wskazal okno zasloniete zaluzja:- jesli wytezysz slucch, bedziesz w stanie uslyszec jej oddech...-dodal:- Na Twoim miejscu bym sie jej spytal o faune. Mozemy sie do niej przejsc, choc....moze nie byc zachwycona.

Vivianne Howlett

- a to już wiem czemu Valerian spędza tutaj dużo czasu..lubi sobie powalczyć..- odparła z uśmiechem - a moja siostra nie gada o niczym innym tylko o tym..jak on miał..Armand..ogólnie to się nie znam, ale to najważniejszy wampir chyba tak? - spytała jednocześnie - a nie nie..mamie nie chciałabym przeszkadzać..- od razu odgoniła tą myśl - to wpadnie pan na kawę ? - wypaliła w końcu - obiecał Pan, że przyjdzie następnym razem..

James Howlett

-wpadne, o ile nie bedzie to wielki problem....-usmiechnal sie, pochylajac nad Nia:-Armand, tak....-powiedzial juz ciszej:- wiesz, nie sadze, by Twojej mamie cokolwiek przeszkadzalo..... Wpadne na kawe i sciagniemy Twoich rodzicow na dol, bedzie razniej. Nie martw sie, pogadamy sami, Oni dolacza w swoim czasie....-dodal widzac jej mine

Vivianne Howlett

- super..- klasnęła w dłonie i zaczęła zbiegać w dół. Chciała jak najszybciej przedstawić wszystkim swojego nowego towarzysza. - no dalej..niech się Pan tak nie ociąga..- zawołała z dołu i ruszyła w stronę domu