www.starozytnyhogwart.fora.pl

Bellatriks Lestrange

- ja już nie mam rodziny James...zostały mi tylko dzieci..- wyszeptała - po za tym z pewnych źródeł wiem że Czarny Pan nie wróży mi długiego życia..- dodała siadając w fotelu - a ja po raz pierwszy w życiu nie wiem co robić..- westchnęła i odwróciła głowę gdy głos się jej załamał

James Howlett

-Masz córke, wampirzycę.... syna.. również nieumarłego i trzecią córkę. Dzieci to też rodzina,. Masz siostrę, szwagra.... masz szalonego kuzyna i jego dziecko. Nie pytaj mnie, co masz robić.....-podszedł do niej:- Ale masz rodzinę, więc się tego trzymaj....-nie wiedział, co powiedzieć dalej. Usiadł obok niej bez słowa i objał Ją ramieniem.Nie czuł już tego, co ma robic. To wszystko zniszczyło sie gdzieś po drodze. Po prostu uważał, że robi własciwie, gładzac Ja po ramieniu i obejmując lekko.:- Oni Cie potrzebuja tak samo, jak Ty ich... więc.... masz dobre pare powodów, by życ dalej.

Bellatriks Lestrange

- tak..ale dzieci mają własną rodzinę i swoje życie, a ja nie mam już nikogo z kim mogłabym je dzielić..- odparła patrząc mu w oczy. Dopiła wino i wstała - Vivianne zostaje tu do jutra, więc jak chcesz to pobądź z nią chwilę..ja idę się położyć..- dodała ruszając na górę. Ostatnio podupadła na zdrowiu i sile co było widać gołym okiem, chociaż by przez to, że strasznie wychudła.

James Howlett

James syknał i błyskawicznie dopadł schodów, łapiąc Ją za ręke:- Co dokładnie nie odpowiada Twoim oczekiwaniom? Spodziewasz się, ze wlece na białym koniu? Zostawiłem Was, owszem, bo chciałem zakończyć sprawę. I dochodza mnie plotki.. potem fakty.... teraz Ty uskarżasz sie na samotność....Nie waz mi się wybierać na tamten swiat...-warknał:- osobiście przywloke Cię z powrotem.

Bellatriks Lestrange

- wszystko mi jedno James..- odparła beznamiętnie nawet się nie wyrywając

James Howlett

-W takim razie do zobaczenia na tamtym świecie...-puscił jej rekę:- Jestes im potrzebna, czy tego chcesz, czy nie.....-odwrócił się i ruszył do kanapy. Siadając szepnał:- Mnie też jesteś potrzebna....

Bellatriks Lestrange

Kobieta początkowo nie wiedziała co jest przyczyną tak złego jej stanu, w końcu podeszła do jednego z luster i odwinęła szal, który spoczywał na jej szyi. Z przerażeniem zauważyła, że została ugryziona więcej niż raz. Co ciekawe zupełnie tego nie pamiętała

- cholerna, stara, pijawka..- warknęła wzburzona chwytając jedną z szabli, która spoczywała na ścianie po czym wojowniczym krokiem ruszyła w stronę kominka mrucząc cały czas coś pod nosem

James Howlett

James nie ruszył się nawet przez moment, czekając na Vivianne. Jednak kątem oka zauważył całą scenę. Gdy kobieta szła z szablą, spojrzał na Nia z nuta gniewu:- Robisz teraz za ghryzak szanownego Rudolpha?

Bellatriks Lestrange

- nie..wygląda na to, że on zrobił sobie ze mnie gryzak..- odparła zatrzymując się - ale z drugiej strony aż nie chce mi się w to wierzyć..- westchnęła i odrzuciła szablę gdziekolwiek i odetchnęła głośno w momencie gdy poczuła, że robi się jej czarno przed oczyma - zabije go..- wyszeptała chwytając się jednego z krzeseł co w rezultacie nie było dobrym pomysłem bo razem z nim runęła na ziemię.

James Howlett

-Och, na Listość......-James wstał i podniósł na rekach z ziemi Bellatriks. Przeniósł Ja na kanapę, gdzie Ją ułożył, po czym machnięciem różdzki postawił krzesło z powrotem.:- Ty sama wymyślasz sobie materiał na komedię? W tm stanie możesz co najwyżej rzucic w Niego kamyczkiem..... lez i odpoczywaj...-nakazał stojąc nad Nią.

Bellatriks Lestrange

- kamyczkiem...- powtórzyła, a po chwili zaśmiała się cicho - a masz jakiś pod ręką? - spytała próbując się uśmiechnąć. Obdarzyła go długim spojrzeniem spod swoich ciężkich powiek aż w końcu przymknęła je.

James Howlett

James wyczarował na szybko jakiś koc i nakrył Ją. Pokrecił głowa z niedowierzaniem, a nastepnie zaczał szperać w swoim płaszczu, szukajac eliksiru, który mógłby pomóc.:- Cholera... gdzie Oni sa, gdy ich potrzeba?

Bellatriks Lestrange

- James..- kobieta podniosła się i ostatkiem sił chwyciła go za koszulę po czym przyciągnęła do siebie znów tracąc równowagę - nie chcę żadnego eliksiru..przejdzie mi..- orzekła wpatrując się w niego

James Howlett

James z wczepiona Bellatriks westchnał ciężko:- Świetnie... po prostu kapitalnie....-przetarł sobie oczy, jakby sam im nie wierzył i ułozył Bellatiks na kanapie:- przejdzie, jak wyrwiesz mu kły u nasady, z samych dziąsęł. I masz odpoczywać...-usiadł przy niej ze zbolała mina:- jeszcze jeden taki wyczyn, poproszę kogoś z rodziny, by Cie zamknał.

Bellatriks Lestrange

- jaki wyczyn ? - spytała z wciąż zamkniętymi oczyma. Cały czas była przytulona do jego ramienia, a jedną z nóg ułożyła na jego kolanach zupełnie tak jakby nie chciała go wypuścić.